To wyprawa dla twardzieli, którym zamarzyło się pojechać
ze Starego Sącza do wód, a konkretnie do przepięknego, znanego na całą Polskę uzdrowiska, jakim jest Szczawnica.
Trasa bardzo długa, z dwoma ostrymi podjazdami, a w końcówkach wręcz
podejściami. Pokonałem ją w ciągu 8
godzin, w tym blisko dwóch na postoje. Ale kto powiedział, że musimy ją przebyć
w ciągu jednego dnia. A może warto zastanowić się nad noclegiem na przełęczy
Przysłop, albo w schronisku „Pod Bereśnikiem”. Czekają na nas wówczas dodatkowe
atrakcje jakimi mogą być wschody i zachody słońca w górach. Szczerze polecam.
Trasa całej wycieczki wyniosła 57,8 km.
Wyruszamy z Rynku w
kierunku na Nowy Targ. Pokonujemy kilka ulic staromiejskiej części miasta i
zaczynamy pedałować szeroką ulicą Piłsudskiego, mając po lewej zalesione stoki
Miejskiej Góry, a po prawej szeroką dolinę Dunajca. Mijamy małą miejscowość
Mostki i wjeżdżamy do Gołkowic z bardzo charakterystyczną starą zabudową,
będącą pozostałością po osadnictwie niemieckim. W centrum wsi skręcamy w lewo w
lokalną drogę prowadzącą na Przehybę przez Skrudzinę i Gaboń. Kilkaset metrów
dalej, na rozwidleniu (wracając z Przehyby zamkniemy tu naszą pętle) skręcamy w
prawo na Łazy Brzyńskie. Lokalna drogą prowadzi teraz wzdłuż Dunajca równolegle
do drogi krajowej poprowadzonej po drugiej stronie rzeki. Minimalny ruch
samochodowy, dobra droga, umożliwiają bez stresową jazdę, dlatego też tędy
właśnie poprowadzono ostatni fragment oznakowanego na zielono Królewskiego Szlaku
Rowerowego. Droga prowadzi wśród pól uprawnych i rzadko rozrzuconych domów i
gospodarstw. Przejeżdżamy obok dużej cegielni w Gaboniu, kilku nowych domów i
zaczyna się zalesiony fragment pokrywający stromo opadające do Dunajca stoki. Na skraju lasu, po lewej stronie
warto zatrzymać się przy dużej kaplicy z drewnianą rzeźbą Chrystusa z bardzo
ciekawą historią jej powstania w tym miejscu. Zaczynamy dość długą, bo blisko
dwukilometrową wspinaczkę podczas której pokonujemy około 100 metrów wysokości.
Większe skupisko domów to przysiółek Łazy Brzyńskie. A później znowu przez las
zaczynamy zjazd już w dolinę Obidzy.
Jadąc warto zatrzymać się w nie
zadrzewionym miejscu z pięknym widokiem na płynący w dole Dunajec z mostem w
Jazowsku. Znajdujemy się nad potokiem Obidzkim. W prawo do Jazowska, na wprost
na Brzynę, a my skręcamy w lewo i zaczynamy jazdę w górę jednej z większych
dolin w Paśmie Radziejowej. Dolina dość szeroka, wzdłuż drogi rzadka zabudowa,
niewielkie poletka, łąki, a większość dość stromo opadających stoków pokrywają
lasy. Najczęściej mieszane, z dużą ilością brzóz, a w nich kiedy pogoda sprzyja
aż roi się od grzybów. Dojeżdżamy do większego skupiska domów, to wieś Obidza.
W centrum nowy kościół, a odchodząca w lewo asfaltowa droga prowadzi do przysiółka
Majdan. Jadąc dalej już polną drogą dojechalibyśmy na przełęcz Herślową i dalej
na Przehybę. To mógłby być drugi wariant trasy, my dalej jedziemy główną
doliną. Zaraz za kościołem mijamy duży budynek szkoły podstawowej i trochę
dalej przejeżdżamy przez most na potoku Obidzkim, który od tego momentu będzie
przez dłuższy czas towarzyszył nam po lewej stronie. Droga wciąż wznosi się do
góry, miejscami dość ostro. Szeroka dolina zwęża się dość znacznie, lasów coraz
więcej, droga znacznie węższa i tak dojeżdżamy do ostatniego przed Przysłopem
przysiółka Sutorze.
Tu definitywnie kończy się asfalt. Leśna dość dobrze
utrzymana drogą, a my po kilkuset metrach dojeżdżamy do miejsca zwózki drewna,
gdzie łączą się dwa strumyki i dwie drogi. Wybieramy tą, która skręca lekko w
lewo do góry. Ostatni odcinek ma nachylenie na tyle duże, że decyduję się
pokonać go pieszo. A kiedy widać już pierwsze gospodarstwo, to wiadomo, że przełęcz jest na wyciągnięcie
ręki. Znajdujemy się na wysokości 832 m n.p.m. wokół kilka domów, pomnik
upamiętniający tragiczne wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Piękne miejsce
na odpoczynek i oglądanie pięknych widoków. Tędy przebiega czerwony szlak PTTK
z Krościenka przez Dzwonkówkę i dalej przez Przehybę do Rytra. Podczas innej
wycieczki tu skręcaliśmy w lewo, by trzymając się czerwonego szlaku pojechać w
kierunku Przechyby, teraz natomiast skręcamy w prawo, bo naszym celem jest
Szczawnica. Wspomnę tylko, że najszybciej do Szczawnicy dotarlibyśmy drogą,
schodzącą w dół w dolinę Sopotnickiego Potoku, ale w tedy świadomie rezygnujemy
z przepięknych widoków, jakie będą nam dane podczas jazdy czerwonym, a
następnie żółtym szlakiem. Obok ogromnej lipy mijamy dom, gdzie można zatrzymać
się na nocleg. Powoli zaczyna się wspinaczka, jest stromo, ścieżka wyboista,
więc decyduję się na pieszą wędrówkę. Łatwo nie jest bo na długości około
kilometra pokonujemy 150 metrów różnicy wysokości, ale może też w tym tkwi urok
górskiej turystyki rowerowej. Rekompensatą
jest kapitalny widok na przełęcz Przysłop i wznoszące się nad nią
kolejne szczyty i na końcu Przehybę, łatwo rozpoznawalną po maszcie
przekaźnika. Znajdujemy się tuż obok szczytu Dzwonkówka 983 m n.p.m. Tu pojawia
się żółty szlak pieszy PTTK, ze Szczawnicy do Łącka. Dzisiaj mamy w planach tą
miejscowość więc skręcamy w lewo. Trasa dość ostro opada w dół, więc nie
ryzykując, na pewnych jej fragmentach po prostu schodzę z roweru. Teraz jadę w
kierunku południowym, w dół opadającym grzbietem, a skoro tak to widoczne na
pierwszym planie górki to oczywiście
Pieniny, a wznoszące się nad nimi, ostre postrzępione, ledwie widoczne we mgle,
to Tatry.
Pokonujemy kolejne coraz niższe szczyty Kotelnicę 847 m n.p.m.,
Cieluszki 811 m.n.p.m.,lekko wspinamy się na Bereśnik 843 m n.p.m. i po kilku
minutach znajdujemy się obok drugiego po Przehybie schroniska a właściwie
Bacówki pod Bereśnikiem. Bardzo popularne przede wszystkim wśród turystów
spędzających czas w Szczawnicy, ze względu na wspaniałą atmosferę jaki
stworzyli gospodarze, no i panoramę rozciągającą się w kierunku południowym.
Krótki odpoczynek, połączony z degustacją smakołyków serwowanych w schronisku i
ruszamy. Droga najpierw bita, a następnie wyłożona płytami bardzo ostro opada w
dół i już po chwili mijając kolejne domy i pensjonaty wyjeżdżamy na Plac Dietla,
przepięknie z rewitalizowany w ostatnim czasie, wokół którego możemy podziwiać
pijalnie, muzeum przyrodnicze, a na środku przepiękną fontannę.
Zjeżdżamy teraz w dół ulicy Zdrojowej i dojeżdżamy do
Głównej. Tu skręcamy w lewo i ulicą Szalaya, a następnie Szlachtowską jedziemy
w górę doliny Grajcarka. Mijamy, położony lekko na wzgórzu kościół w stylu
neogotyckim pw. św. Wojciecha. Docieramy do mostu na Grajcarku, my dalej prosto
ulicą Samorody docieramy do biegnącej prostopadle Sopotnickiej. Nazwa pochodzi
od potoku, którego doliną zaczynamy jechać, swoje źródła ma on na południowych
stokach Przehyby. Jedziemy cały czas lekko pod górę. Po obu stronach ulicy
towarzyszy nam zwarta zabudowa, liczne kwatery prywatne i pensjonaty. Od lewej
dochodzi do drogi pieszy niebieski szlak PTTK, dolina zwęża się, a my
dojeżdżamy do pięknego wodospadu Zaskalnik, przyciągającego tłumy turystów i
wczasowiczów.
Mijamy bardzo popularny zajazd Czarda, a tuż za nim odchodzi w
lewo lokalny szlak czerwony do schroniska Pod Bereśnikiem. Po chwili
przejeżdżamy przez most, niebieski szlak skręca w prawo a my dalej prosto. Po
chwili mijamy ostatnie domy przysiółka Sewerynówka i dojeżdżamy do rozwidlenia
dróg, między którymi usytuowana jest zabytkowa kaplica Sewerynówka. Stąd prowadzą dwie trasy rowerowe, jedna dalej
prosto, wzdłuż Sopotnickiego Potoku (dłuższa i łagodniejszą), a my wybieramy
krótszą, która bardzo ostro wspina się na grzbiet wzdłuż Jastrzębiego Potoku.
Początkowo dobrej jakości droga, pozwala na jazdę, ale kiedy jej stan się
pogarsza, a nachylenie dalej duże decyduję się na pieszą wędrówkę. Może i
lepiej, bo jest czas na podziwianie bogatej flory, strzelistych jodeł i
dostojnych buków. I znowu razem z niebieskim szlakiem, aż dojeżdżamy do miejsca
gdzie łączą się obie trasy rowerowe i po chwili z prawej dołącza zielony szlak
pieszy PTTK. Jesteśmy na grzbiecie. Las tu znacznie rzadszy, a my już wygodną
leśną drogą zmierzamy do niedalekiego już celu. Przejeżdżamy szczyt Czeremcha
1124 m n.p.m. i wkrótce na wyciągnięcie ręki mamy maszt przekaźnika na
Przehybie. Wyjeżdżamy na główny grzbiet i już wraz z czerwonym szlakiem pieszym
PTTK, pokonujemy ostatnie kilkaset metrów, wyjeżdżamy na rozległą halę
szczytową pośrodku której rozlokowało się schronisko na Przehybie.
To jedno z
najbardziej uczęszczanych schronisk w Beskidzie Sądeckim, doskonałe miejsce
wypadowe, z dużą ilością noclegów, a widok z jadalni lub tarasu w kierunku
Pienin i wznoszących się nad nimi Tatr jest urzekający. Dłuższy postój na regeneracje sił i możemy rozpocząć
ostatni etap wycieczki czyli powrót. Początkowo wracamy tak jak przyjechaliśmy,
ale już po chwili skręcamy wraz z zielonym szlakiem w prawo i zaczynamy zjazd w
dół. Droga nie najlepsza, bo wysypana grubym kamieniem szutrowym, a więc
jedziemy wolniej, ale już kilkaset metrów dalej zaczyna się droga asfaltowa. My
dalej jedziemy wolno, bo dzięki temu nie przeoczymy „krzesła św. Kingi”, na
którym wg legendy odpoczywała ksieni klasztoru klarysek podczas ucieczki przed
Tatarami w Pieniny. Trochę dalej znajdujemy się na dość dużym placu tzw.
rozdrożu. Zielony szlak skręca w lewo, a my dobrej jakości asfaltową drogą
jedziemy szybko w dół doliny. Po drodze mijamy kolejne tablice informacyjne
opracowane przez Nadleśnictwo Stary Sącz, ale również odejście w prawo leśnej
drogi, którą można przedostać się w dolinę Przysietnicy . Dalej droga trawersem objeżdża szczyt Wyżne, aż dojeżdżamy do małego strumyczka.
To Jaworzynka mająca swe źródła na stokach Przehyby, której doliną będziemy
teraz jechać. Przed laty z tego miejsca prowadził prosto do schroniska wyciąg
towarowy, a turyści półdziką ścieżką, biegnącą pod nim, skracali sobie drogę na
szczyt. Rozpoczynamy długi zjazd w dół doliny. Dobra asfaltowa droga sprzyja
szybkiej jeździe, ale radzę uważać, gdyż piasek i żwir na zakrętach może być
bardzo niebezpieczny, szczególnie podczas deszczu. Dojeżdżamy do szlabanu, obok
leśniczówka, a tuż przy drodze na głazie tablica upamiętniająca tragiczną
śmierć Jana Bielaka, wieloletniego kierownika schroniska na Przehybie, a
równocześnie propagatora i organizatora turystyki w całym Beskidzie Sądeckim.
Mijamy po prawej parking dla samochodów osobowych, zaczynają się pierwsze
zabudowania. Dojeżdżamy do zatoki i ostatniego przystanku komunikacji
zbiorowej. Jesteśmy w Gaboniu, dość dużej wsi, której domostwa ciągną grzbietem
na lewo aż po drogę Gołkowice – Łazy Brzyńskie. Kolejna wieś to Skrudzina.
Mijamy budynek szkoły podstawowej, odejście w prawo drogi do Moszczenicy i wjeżdżamy do Gołkowic Górnych. Kończy
się dolina Jaworzynki, a rozległy płaski teren to dolina Dunajca. Zaczyna się
typowo miejska zabudowa, po prawej mijamy duży, nowoczesny budynek szkoły
podstawowej i gimnazjum i dojeżdżamy do znanego nam rozwidlenia, skąd kilka
godzin wcześniej wyruszaliśmy do Łaz Brzyńskich. Pętla zamknięta, a my znaną
trasą możemy wracać do punktu startu. A kiedy wjeżdżamy zmęczeni na Rynek
Starosądecki, to wiemy że mając na liczniku 57,8 km odbyliśmy najdłuższą, ale też jedną
najbardziej wyczerpujących wycieczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz