sobota, 7 stycznia 2017

W schronisku na Hali Łabowskiej

Planując kolejny zimowy spacer po Beskidzie Sądeckim uznałem, że dobrze będzie go rozbić na dwa dni zatrzymując się na nocleg w schronisku. Wiadomo dni jeszcze krótkie, maszerowanie w śniegu, nawet korzystając z rakiet śnieżnych, dość znacznie wydłuża czas przejścia, a mnie zamarzyło się pójść żółtym szlakiem PTTK z Frycowej (kolejna miejscowość za Nawojową). Ładnych parę lat temu wędrowałem nią podczas letnich wędrówek, przemierzałem ją również na rowerze, przyszła więc pora na zimowe przejście.














Szlak żółty PTTK zaczyna się tuż przy przystanku autobusowym. Idziemy szeroką, odśnieżoną, drogą prowadzącą grzbietem oddzielającym dolinę Homerki od Barnowca. Im wyżej tym widoki rozleglejsze, po prawej rewelacyjny widok na Kotlinę Sądecką, a za nami, ciągnące się na wiele kilometrów w zdłuż doliny Kamienicy Nawojowskiej, Góry  Grybowskie. Dochodzimy do ostatnich zabudowań i już polną drogą przez pola i małe zagajniki idziemy dalej i dalej. 




















Na Wielkim Groniu przechodzimy obok ostatniego gospodarstwa na naszej trasie. I znowu kolejne polany, z ładnymi widokami, a po prawej ręce w dolinie, dosłownie na wyciągnięcie ręki, większe skupisko domów. Tak, tak, to Barnowiec i już wiem skąd zacznę swoją kolejną wycieczkę 😊 (do Barnowca można dojechać busem). 














Jeszcze kilka polan na drodze, ale już wkrótce wchodzę w gęsty las, idę leśną dróżką, a właściwie ścieżką, aż wychodzę na prostopadle biegnącą szeroką drogę, stokówkę, którą pokonywałem podczas poprzedniej wycieczki. Tym razem żółty szlak przecina ją prostopadle, a ja zaczynam ostatni etap wspinaczki, pokonując stoki Śniegu coraz więcej, więc rakiety przydają się jak najbardziej. Kończy się las iglasty, wokół piękna bujna buczyna karpacka a my powoli dochodzimy do granicy 1000 metrów n.p.m.  Ścieżka prowadzi wzdłuż granicy rezerwatu Barnowiec (o czym informuje tablica), aż wychodzimy na główny grzbiet Pasma Jaworzyny Krynickie, którędy prowadzi czerwony szlak PTTK ( Główny Szlak Beskidzki ). 






















Żółty szlak skręca w prawo i zaraz za Pisaną Halą odbija w kierunku Piwnicznej, natomiast skręcam w lewo i zaczynam wędrówkę czerwonym szlakiem w kierunku schroniska. Ten fragment grzbietu zajmują powoli zarastające polany, więc na pewnych fragmentach można podziwiać panoramę otaczających nas gór. I ostatnie w tym dniu podejście na Wierch nad Kamieniem 1084 metrów n.p.m.  Mijamy odejście w prawo szlaku niebieskiego do Łomnicy Zdroju i po chwili wychodzimy na rozległą halę, pośrodku której stoi jedno z najbardziej znanych  schronisk w Beskidzie Sądeckim, gdzie postanawiam zatrzymać się na nocleg. Trafiłem idealnie na porę obiadową: żurek wyśmienity, naleśniki z serem bardzo dobre, a wieczorem kiełbasa z rusztu całkowicie zregenerowały moje siły 😊. A potem zapadłem w długi zimowy sen. 

Dzień drugi
Rano okazało się, że w nocy śniegu jeszcze dopadało, Silne podmuchy wiatru utworzyły zaspy na drogę powrotną postanowiłem lekko zmodyfikować zaplanowaną trasę. 







Po obfitym śniadaniu (jajecznica na maśle) wyruszyłem żółtym szlakiem w kierunku Łomnicy Zdroju. Piękna trasa, która grzbietem przez Wargulszańskie Góry, Łaziska i Parchowatkę, schodzi w dolinę Łomniczanki do cywilizacji. Szlak prowadzi wśród lasów bukowych, na świeżym śniegu mnóstwo tropów jeleni i saren, które jeszcze przed chwilą musiały tu być, ale mnie nie dane jest dzisiaj je zobaczyć, chociaż cały czas czuję skierowany w moją stronę wzrok. 





















Kilkaset metrów  za Wargulszańskimi Górami dochodzę do szlabanu zamykającego szeroką drogę i plac manewrowy do zwózki drewna. Przed laty jechałem tą drogą na rowerze, więc wiem, że idąc nią zejdę w dolinę Potaszni, a nią dojdę do Wierchomli. Mimo, że  tej nocy świeżego puchu napadało kilkanaście centymetrów, w rakietach po równej drodze idzie się wygodnie i bezpiecznie. Droga serpentynami wije się zboczem, pojawiają się pierwsze strumyki, wpadające do potoku Potasznia. Wokół cudowne widoki, więc blisko 5km do pokonania mijają błyskawicznie, a ja schodzę w dolinę Potaszni obok wiaty turystycznej. 







Przede mną jeszcze 2 km doliną Potaszni, ale tu droga już przetarta, więc bez rakiet, już znacznie szybciej, dotarłem do przystanku autobusowego w Wierchomli Wielkiej. 
Podczas tej wycieczki pokonałem około 22 km, a odbyłem ją w dniach 3-4 styczeń 2017.